W ciągu ostatniego pobytu na programie work and travel, Mike mi się oświadczył
i w ciągu kilku tygodni wzieliśmy ślub na szczycie Grand Teton (więcej na ten temat poniżej).
Po ślubie kontynuowaliśmy naszą prace w Grand Teton, kupiłam auto, po czym przyjechał mój tata do Los Angeles i zwiedziłam z nim kawałek Stanów korzystając z mojej uniwersalnej trasy po zachodnim wybrzeżu, omijając niestety San Diego, San Francisco i Tahoe Lake dodając jednak Doline Śmierci, zaporę Hoovera i głównie skupiając się na Parkach Narodowych. Następnie podróżowałam z mężem przez miesiąc będąc m.in. w Yosemite, Indian Creek, Arches i Grand Teton.
W listopadzie przeprowadziliśmy się do Bozeman, MT gdzie wynajęliśmy mieszkanie i planujemy zostać na dłużej.
Wracając do ślubu!
Wzięliśmy ślub w stanie Wyoming, aby to zrobić 2 tygodnie przed pojechaliśmy do urzędu "Teton County Administrative Building" ( z dowodem tożsamości i 30$) po marriage license. Następnie ustaliliśmy ze znajomym, który miał nam udzielić ślubu(Micheal) do kiedy będzie w Grand Teton(GT) i czekaliśmy na dobrą pogodę aby wejść na szczyt:)
Dzień przed ustalonym weekendem po skończonej pracy łapałam stopa żeby dotrzeć na campingu tuż pod GT:
W dzień ślubu wstałam o 4 żeby zacząć iść na szczyt, godzinę później wyruszył Mike, który mnie dogonił w miarę szybko ;)
2 godziny później Micheal (udzielający ślubu) i Cam (jeden ze świadków) a o 10(!) wyruszył Jon (drugi świadek) aby wbiec na szczyt. 30 minut przed szczytem dogonili nas Cam i Micheal
Na szczycie byliśmy o 11, okazało się że Jon dobiegł o 10.59! Ten odcinek który ja robiłam 5 godzin on przebiegł w godzinę (co prawda wybrał on drogę łatwiejszą bez konieczności technicznej wspinaczki, ale jednak wysokość ta sama). Na szczycie okazało się że marriage license ma podpisać tylko udzielający ślubu i świadkowie, my jedynie odpowiedzieliśmy magiczne 'tak'. Mieliśmy tam zasięg więc zadzwoniłam do mamy aby 'była' przy tym ważnym wydarzeniu, uspokajając ją, że dostanie nagranie później bo przecież Cam nagrywa wszystko na go pro. Troszkę jednak byliśmy w szoku gdy okazało się, że go pro padła (czego nikt nie zauważył) jakieś 30 sekund przed przysięgą.
Po zejściu do namiotów czekał na nas tort i szampan, który wniósł Jon, a po zejściu do samochodów pojechaliśmy wszyscy na pizze!
Kilka dni po ślubie pojechaliśmy ponownie do wcześniej wspomnianego urzędu, aby dać podpisany marriage license i aby urzędnicy wpisali do odpowiednich ksiąg, że wzieliśmy ślub :)
Sierpień i wrzesień upłynął nam na wypełnianiu aplikacji o zieloną kartę, wysłaniu dokumentów a teraz cierpliwie czekamy aż ją dostane.
Prowadzić bloga dalej będę, lecz tematyką jego nie będzie już program work and travel a życie, praca i podróżowanie po Stanach ;)
a tutaj filmik, który zrobiłam :)
a tutaj filmik, który zrobiłam :)
To jest wspaniałe! :D kiedyś tu wspomniałaś, że Twoja przygoda zaczęła się od spontanicznej decyzji o wyjeździe (chyba nawet jakoś dość późno się zapisałaś), a dziś masz męża i mieszkasz na stałe w USA :) jedna decyzja, a jak potrafiła zmienić życie, po prostu niesamowite! :) bo czy mogłaś podejrzewać jeszcze 5 lat temu, że za parę lat będziesz obywatelką Stanów Zjednoczonych? to jest niesamowite, naprawdę, genialne jak ten los jest przewrotny i zaskakujący :) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńah, dziękuje! Masz racje, pojechałam na wyjazd chcąc tylko odhaczyć, że byłam w Stanach i pokazać mamie dużo zdjęć bo jej się marzyło odkąd pamiętam. W życiu bym nie powiedziała, że będę tu mieszkać, pamiętam jak Mikowi tłumaczyłam żebyśmy byli tylko znajomymi bo przecież to sensu #głupia_byłam :D Fajnie też że mama mnie odwiedziła za drugim razem, tata za czwartym work and travel a i siostra z programu skorzystała! Taka oto jedna, pochopna decyzja <3 Pozdrawiam!
Usuńjest jeszcze jeden skutek tamtej decyzji! :D założyłaś bloga, dzięki któremu wiele osób przekonało się do wyjazdu :D
OdpowiedzUsuńzresztą w tym ja, w tym roku jadę pierwszy raz na WAT! :) późno, bo już kończę studia, ale zawsze :D
teraz to mi dzień zrobiłaś! Ja niby wiem, że wiele ludzi wyjeżdża dzięki temu że trafiło na bloga, ale z drugiej strony komentarzy nie mam dużo i czasem tak mam że myśle 'pierdziele, nikt nawet nie napisze dzięki a ja się męczę kasuję go w pizdu' ale później mi przechodzi xd Bardzo bardzo się cieszę, że jedziesz na WAT! <3
Usuńno co Ty, pisz dalej, pisz! :) teraz doszły nowe zagadnienia, będzie o czym pisać :)
Usuńa ja nie mogę się już doczekać wyjazdu, aaaaa! :D;D:D
Przez jakiś czas mieszkałem w Stanach Zjednoczonych. Muszę przyznać, że życie w tym kraju jest na prawdę zupełnie inne niż tutaj.
OdpowiedzUsuńFaktycznie ciekawa historia, że znajomość z amerykaninem zakończyła się ślubem. Jak to w miłości bywa, narodowość nie ma znaczenia i to super sprawa, że się tak dobraliście. W USA jest życie inne i pozazdrościć.
OdpowiedzUsuń