Strony

środa, 28 października 2015

Praca w Glacier National Park

Niektórzy już niedługo zaczną szukać pośrednika, pracy i planować wyjazd. Postanowiłam więc  napisac kolejny raz o wrazeniach z mojej pracy w Glacier National Park.
Pracowałam w firmie GPI  East Glacier Lodge, czyli poza granicami parku, co oznacza: 
- brak rangersów, którzy lubią zwalniać pracowników aż za bardzo ;) No okej, nie zwalniać a łapać ich na piciu alkoholu czy paleniu różnych różności przez co dostają oni mandat i są automatycznie zwalniani z pracy.
- brak firmy xanterra, do której się zraziłam po pracy w Yellowstone [mało godzin, za dużo pracowników, brak jakiejkolwiek pomocy z ich strony]
- mniej turystów [turyści potrafią być bezmyślni- np. selfie z niedźwiedziem, co mnie irytuje]
- możliwość zrobienia ogniska, imprez itp [no ja wiem, że w parku też się da ale ze względu na obecność rengersów- nie polecam]
-bliżej do miasta
- zasięg w telefonie + szybszy internet niż w parku
- jesteś poza parkiem więc możesz znaleźć dodatkową prace u innego pracodawcy.

ale również:
-20 minut drogi do jednego wjazdu do parku, 40 min do głównego wjazdu do parku
- mniej ścieżek bo większość znajduje się w parku

Mapa GNP [Glacier National Park]


link do mapy 


W czerwonym kółeczku zaznaczone jest właśnie East Glacier. Na północ jedzie się do St Mary [zaznaczone w żółtym kółeczku]. W St Mary jadąc na zachód, kończy/zaczyna się słynna droga 'going to the sun road' czyli główna droga prowadząca przez środek parku, która jest bardzo urokliwa. 


tutaj zdjęcie z 'going to the sun road'fotograf stoi na asfalcie 


W St. Mary jadąc dalej na północ dojedziemy do Kanady- 1,5 godziny drogi , jednak odbijając po 20 minutach na zachód dojedziemy do Many Glacier [zaznaczone czarnym kolorem] 




Many Glacier to miejsce początkowe wielu pięknych szlaków, więc polecam tę lokalizacje.

Wracając do St. Mary jadąc na zachód drogą 'going to the sun road' dojedziemy do Lake McDonald [zaznaczone na mapie kółeczkiem kolorem niebieskim]




Co do pracy. Stanowiska:



Room Attendant:
 praca w grupie, kilka osób sprząta po kolei pokoje w hotelu. Do ich obowiązków należało: ścielenie łóżek w sposób zgodny z zasadami w hotelu, sprzątanie całego pokoju, sprzątanie łazienki, sprzątanie korytarzy w hotelu, czasami były jakieś prace dodatkowe typu  napełnianie wózka po zakończeniu pracy, wymiana ręczników i pościeli. Nie jest wymagany bardzo dobry angielski.

Laundry Attendant:
praca w grupie w pralni, wrzucanie prania do pralek i suszarek, składanie tego i wkładanie na wózek. Nie jest wymagany bardzo dobry angielski

Dinning Room Attenant:
osoba pomagająca kelnerowi. Osoba ta odpowiedzialna jest za donoszenie gościom wody gdy im się skończy, posprzątanie starych i nakrycie nowych stolików, przygotowanie stanowiska przed każdą zmianą, aby była wystarczająca ilość sztućców, szkła, ścierek itp. Pomaganie kelnerom ;) Wbrew pozorom – ciężka praca, kto dostał tę pozycję polecam miesiąc przed zacząć robić pompki bo tace są wielkie i ciężkie. Wymagany jest bardzo dobry angielski.

Retail Associate
Praca w sklepie z pamiątkami- polega na obsłudze klienta, wykładaniu towarów, układaniu, kasowaniu. Wymagany jest bardzo dobry angielski.


Second Cook
Praca w kuchni, polegająca na krojeniu warzyw, robieniu sałatek, wrapów itp. Nie jest wymagany bardzo dobry angielski




Praca ta nie jest ciężka, jest to wakacyjna praca. Do Parku jedzie się przede wszystkim zwiedzać i korzystać z jego piękna nie po to aby zarabiać miliony. Pracuje się 5 dni w tygodniu, po 5-8 godzin [na stanowisku pomocnika kelnera zdarza się pracować godzin 12 dziennie ale później ma się 3 dni wolnego]. Nie można przekroczyć magicznego progu 40h tygodniowo bo wtedy muszą płacić nadgodziny a nie chcą tego robić;)
Tak jak i napisałam w poście o pracy w Yellowstone tutaj 
W Glacier nie ma podziałów na lepszych czy gorszych, bez względu na to czy jesteś kelnerem, managerem czy pracujesz na zmywaku po pracy spotykamy się w barze, idziemy na kolację do restauracji, idziemy w góry czy odpoczywamy na hamaku podczas gdy ktoś umiejący grać na gitarze umila nam czas muzyką.
Kilka razy spotkałam się z opinią, że na work and travel jesteśmy tanią siłą roboczą, płacą nam mniej niż amerykanom i wykonujemy gorszą robote- no nie, w Glacier tak nie jest. Wykonujemy taką samą prace i płacą nam tak samo ;)


Więcej zdjęć z parku znajdziecie tutaj na moim blogu pisanym po angielsku ;) 

W następnym  tygodniu napiszę post na temat najładniejszych ścieżek według mnie w GNP, w tym roku zrobiłam tylko około 300 mil [ 480 km] ale wspięłam się na kilka szczytów, ale i tak myślę że fajny post powstanie ;)
Post na temat najpiękniejszych szlaków w Yellowstone znajduje się tutaj


sobota, 24 października 2015

Biuro go2usa - wzmożona czujność.

Bardzo nie lubię gdy płacę za usługę a później w zamian nic nie dostaje lub w gratisie tylko stres i rozczarowanie, dlatego będę na blogu pisać o potwierdzonych informacjach z którego biura/pośrednika/oferty korzystając trzeba być podwójnie uważnym. Nie piszę 'nie korzystajcie z niego' bo każdemu trzeba dawać drugą szanse, ale po prostu podwójna czujność wymagana ;)
Umieszczam więc wypowiedź jednego z byłych klientów GO2USA:

"oporna komunikacja (poprzez masowość studentów), obiecywali co innego niż dostałem, niektórzy moi znajomi z tego biura dwa-trzy dni przed wylotem dowiadywali się, że jednak nie mają pracy w tym miejscu gdzie chcieli lub na miejscudowiadywali się, że nie mają gdzie mieszkać. ja ostatecznie wylądowałem w dobrym miejscu (ktore polecam, jak napisałem) ale od listopada (kiedy zapisałem się na program) do maja (tuz przed wylotem) byłem pewien, że będę pracował jako kelner na wschodnim wybrzeżu. więc, nigdy nie wiadomo, co się Tobie przytrafi...."

miejsce, które osoba poleca to Sun  Valley.

Uważam, że to okropne narażanie ludzi na taki stres, nie wyobrażam sobię że tydzień przed wylotem dzwoni do mnie firma i mówi, że w zasadzie to nie mam zakwaterowania lub mam inną pracę. 



Zbliża  się też  wielkimi krokami czas zwrotu podatku przyominam więc, że NIE POLECAMY firmy RT TAX o czym możecie poczytać w poście tutaj




środa, 21 października 2015

Do tych co mają wątpliwości,

Muszę napisać coś Wam szybciutko.
Tyle ludzi ile pisało do mnie w ciągu ostatnich 7 dni to ciężko zliczyć.
Chcecie jechać ale się boicie, wytłumacze że nie ma czego, to że nie wiadomo co na to rodzice, że nie dacie rady z uczelnią, że nie zbierzecie pieniędzy, że nie jesteście pewni biura, zarobków. Na każdy mój argument jest kolejna wymówka. 
A ja Wam powiem tyle- zawsze znajdzie się kolejna.
 Ja wiem, że wyjazd drogi, że studia ważne, że rodzice się boją [tutaj powiem Wam że jedna z czytelniczek aby przekonać rodziców pokazała im mojego bloga i kazała czytać posty- udało się- zgodzili się!] ale zamiast mówić o marzeniach lepiej je spełniać! I nie tyczy się to tylko wyjazdu do USA, ale każdej kwestii w życiu- mniej mówmy a więcej róbmy!
Osobiście, nie mam pojęcia jak będzie w tym roku czy dam rade wyjechać na chociaż dwa miesiące bo zaczęłam studiować drugi kierunek, a na prawie mam jeden egzamin do zdania z zeszłego roku i jak go nie zdam to nie zdam roku trzeciego bo tego egzaminu na warunku wziąć nie można ;) Pieniędzy na razie też za bardzo nie mam, ale do zapłaty 1szej raty mam jeszcze 30 dni od podpisania umowy i jestem pewna że coś wymyślę i dam radę bo zawsze daję. 
Ryzykujcie, kombinujcie i spełniajcie marzenia bo jak nie teraz to kiedy?!



poniedziałek, 19 października 2015

Czy koszty programu się zwrócą?

Wiele ludzi pisze wiadomości do osób, które korzystały z program wat czy faktycznie zwrócą im się koszty. Ciężko jest odpowiedzieć na to pytanie, na poczatku chciałam napisać że nie, ale w zasadzie jak się zostawiłam teraz to- TAK KOSZTY SIĘ ZWRÓCĄ, ale może wam nie starczyć na żadne zakupy, ani żadne podróże. Oczywiście jest to jeden z najgorszych scenariuszy, ale tak naprawdę na tych wyjazdach nigdy nie wiadomo. Niestety nawet jeśli macie w umowie napisane że minimalna liczba godzin to 30 h tygodniowo jak przychodzi co do czego to ciężko to wyegzekwować. Okej, przejdźmy do liczb. 


W Yellowstone pracowałam na poczatku 23 h tygodniowo ostatnie dwa tygodnie 38 h tygodniowo. Uwierzcie mi, że łapałam się każdej pracy, która była dostępna lecz problem jest taki, że mało prac było dostępnych. I co z tego że pytałam się o ludzi którzy byli w zeszłym roku jak z godzinami, nigdy tak naprawdę nie wiadomo. Akurat w Yellowstone był Pożar rok wcześnie,j przez co spłonęły zakwaterowania dla gości, przez co było ich mniej. Cudowna firma xanterra (xanterrible) zatrudniła tą samą liczbę pracowników celowo. Ponieważ opłacało się im to, gdyż płaciliśmy za zakwaterowanie i wyżywienie. Koniec końców zarobiłam 2500 $ (po odliczeniu zakwaterowania i wyżywienia).
W tym roku też zatrudnili za dużo pracowników, ale później dużo też zwolnili [Amerykanów, nie internationali :)]przez co Polacy dostali niezły awans bo ze zmywaka na serwera. A Server = napiwki więc nadrobili. 

W GNP miało być lepiej- godzin dużo a i lepsze stanowisko. I faktycznie było lepiej, ale nie było tak jak obiecywano. Godzin ponownie było mniej dlatego że i klientów było mniej- ponownie przez Pożar, który wybuchnął - czyli nikt tego nie przewidywał. Koniec końców i tak zrobiłam ponad 4000 $.

 Niestety pożar to nie jedyne zjawisko przez które możemy mieć mniej godzin, również zatrudnienie za dużej liczby pracowników, brak klientów, przestój czy inne problemy. Ucinają Ci godziny i nic z tym zrobić nie możesz. Znaczy możesz zmienić prace, ale zazwyczaj procedura trwa 2 tygodnie i niektórzy po prostu odpuszczają. 

Konkluzja jest taka, że na program na pewno warto wyjechać, ale nie warto nastawiać się że pieniądze się zwrócą, zwiedzę Kalifornię, Nevadę, NYC i wrócę z masą firmowych rzeczy. 
Dodam jeszcze, że przestawiłam tutaj swoje zarobki i chciałabym napisać czarne), ale tak naprawdę realne scenariusze. Mój jeden znajomy w San Francisco zarobił około 6000 $,  inni ludzie ( z którymi pisałam wiadomości prywatne) też około 5000 $ do 7000$.

Najważniejsze jest to żeby się nie nastawiać na duży hajs. Na program na pewno warto wyjechać- nie tylko pieniądze są najważniejsze bo doświadczenie jakie zdobędziecie obycie z językiem a przede wszystkim jakich ludzi poznacie wynagrodzi wam te wszystkie dolary.





Edit:
Musiałam zmienić ustawienia dodawania komentarzy dlatego dodaje print screen komentarzy które tu wcześniej były ;)




sobota, 10 października 2015

Czy jechać samemu na work and travel?

Z wyjazdami jest tak, że każdy chce jechać dopóki nie przyjdzie czas płacenia czy załatwiania innych formalności, wtedy nagle znajomi rezygnują a Ty zostajesz sam/a. Co wtedy? Odpuścić?
Wiele osób ma wątpliwości i nie chce jechać samemu na program work & travel bo to jednak drugi koniec świata, bo różnica czasowa więc kontakt z rodziną i przyjaciółmi ograniczony, bo język angielski więc jak ja sobie poradzę, a jak nikt mnie nie polubi?. Ale NAPRAWDĘ warto się przemóc, postawić na swoim i spełniać marzenia zamiast o nich opowiadać! 


  • Język - nigdy nie jest aż tak źle żeby się nie dogadać. Naprawdę. Ja na początku: na sos mówiłam sausage [kiełbasa, nie wiem skąd mi się to wzięło :D] do Pani mówiłam 'Sir' zamiast 'Ma'am', zamiast grzecznie zapytać 'How can I help you?' pytałam ' What do you want?' i dużo dużo słówek nie rozumiałam lub nie umiałam powiedzieć o co mi chodzi. Więc nie zrażajcie się tym- zawsze sobie można poradzić-  można pokazać, wytłumaczyć, narysować cokolwiek. Amerykanie mają frajde pomagając nam  się wysłowić.
  • drugi koniec świata- no racja, daleko jak się stęsknimy to jednak nie przylecimy na dwa dni żeby się przytulić do rodziny, ale jest skype, sieci komórkowe coraz częściej mają w ofercie rozmowy międzykontynentalne, what's up jest bardzo przydatny i darmowy, więc jak się tęskni można zadzwonić. W ogóle znam nawet sporo osób, które przyjechały do usa, mimo, że w Polsce mieli chłopaka/dziewczyne. To fajnie, że mimo byciu w związku ludzie się  nie ograniczają i wspierają w spełnianiu marzeń. 
  • różnica czasowa- ja akurat byłam w takim stanie, że dzieliło mnie z mamą 8 godzin. I nie było to złe. Jak ja wstawałam to u niej była już 16 więc mogła ze mną porozmawiać w pracy na what's upie. Jak ja wracałam z obiadu około 14 u niej była 22 czyli akurat szła niedługo spać więc mogła znowu rozmawiać. Poza tym aplikacja what's up ma funkcje nagrywania wiadomości głosowych, więc nagrywasz kiedy chcesz a osoba odczytuje kiedy znajdzie chwile. 

  • nikt mnie nie polubi- ja pamiętam, że sobie to wmawiałam na początku. Ale ludzi tam jest dużo, zawsze się znajdzie ktoś ze wspólnymi zainteresowaniami i tematami do rozmów. Ta wymówka jest naprawdę wyssana z palca i nierealna ;)

Podróż samemu wymaga odwagi, samodzielności, samozaparcia, nieraz cierpliwości, jesteś sam więc sam o siebie musisz zadbać. Jak nie zarezerwujesz motelu- będziesz spać na lotnisku, jak się okaże że lotnisko zamykają na noc znajdziesz się sam- w obcym kraju nieraz o 2 nad ranem i uwierz mi gdyby do tego dodać brak gotówki, burze i zgubiony bagaż- PORADZISZ SOBIE. Zawsze sobie poradzisz, nie ma większej motywacji do rozwiązywania problemów i szukania sposobu wyjścia z beznadziejnej sytuacji niż uświadomienie sobie, że jesteś sam więc jak sam czegoś za chwile nie wymyślisz nikt tego za Ciebie nie zrobi. Taka sytuacja uczy widzieć i słuchać, a nie tylko patrzeć i słyszeć,  uczy otwartości na innych i bezpośredniości,  rozbudza intuicję i świadomość. Nie ma już wysługiwania się drugą osobą. Chcesz dojechać, sam złap stopa lub znajdź autobus/metro/taksówkę.  Z drugiej strony też, paradoksalnie w czasie podróży nie jest się samotnym. Wchodzisz na lotnisko gdzie jest mnóstwo ludzi, wystarczy poobserwować i zapytać odpowiednich osób a zawsze Ci pomogą. W czasie podróżowania samemu poznaje się mnóstwo ludzi- na każdym kroku, którzy później mogą się okazać nowymi przyjaciółmi  na całe życie ;) 

Podróż samemu niedość, że Cie rozwija i uczy wielu rzeczy jest też łatwiejsza. Łatwiej wszystko zorganizować, zacząć, idziesz tam gdzie chcesz i kiedy chcesz, poznajesz więcej ludzi, zauważasz więcej, uczysz się więcej, skupiasz się na świecie a nie na koleżance czy koledze z którym jedziesz, możesz zmieniać plany i robić to na co masz ochotę. 

A jak Ci się te wszystkie plusy powyżej nie podobają to cóż- tak naprawdę jesteś sam do czasu dojazdu do miejsca pracy, później dostajesz (jeśli pracodawca zapewnia) miejsce w pokoju, więc od razu masz współlokatora z którym się poznajesz, więc już nie jesteś sam. Idziesz z nim na piwo, poznajesz jego znajomych bo już jest tam pewnie dłużej Ty, więc kilka ludzi poznał. Jak dostajesz pokój, w  którym jeszcze nikogo nie ma to cóż, rozpakowujesz się, ogarniasz jet lag'a i w końcu musisz iść do pracy i tam poznajesz ludzi. Amerykanie są bardzo podekscytowani poznawaniem ludzi z innych krajów więc często proponują wyjście po pracy, pokazanie okolicy, napicie się piwa. I jest fajnie, naprawde jest. Trzeba być tylko pozytywnym, uśmiechać się i chcieć poznawać innych ludzi i kulturę.
A później jak wrócisz masz co opowiadać, widziałeś Ameryke poznałeś wspaniałych ludzi, poprawileś język, wszyscy Ci zazdroszczą i mają rację bo powinni. 
















A więcej na temat pracy na drugim końcu świata przeczytacie TUTAJ

wtorek, 6 października 2015

karta sim w Usa

Jak chciałam ja kupić, wydawało się to bardzo skomplikowane bo jakiegokolwiek Amerykanina nie prosiłam o pomoc patrzył na mnie i mówił ‘Wiem o czym mówisz ale nie umiem Ci pomoc, ja mam abonament jak 99% ludzi w Ameryce’ A robi się to tak ;)
Sprawdzamy rożne sieci oraz ich zasięg czy obejmuje nasz stan i nasze miasto.
Idziemy do Walmartu i kupujemy ‘sim starter kit card’ tutaj musimy sprawdzić jaki rozmiar ma karta która chcemy kupić. Najlepiej wiec w sumie iść do salonu sieci, z której chcemy kupić kartę a oni mogą nam sprzedać kartę uniwersalna.
Kupujemy ‘refil’ czyli doladowanie. [Ja kupilam z t-mobile za 30 i wydalam w 10 dni bo placi sie 10 centow za minute za wybrane oraz za ODEBRANE polaczenie, wiadomosci mialam bez limitu]


Idziemy do domu, logujemy sie na komputerze na strone podana w instrukcji dolaczonej do karty sim, wybieramy ‘mountly plan’ ktory mozemy zmienic dopiero po miesiacu, doladowywujemy karte i mozemy korzystac ;)