Strony

piątek, 28 października 2016

Work and travel vs Camp

Wiele osób zadaje pytanie co wybrać. Camp czy jednak Work and Travel. W zasadzie camp to też praca i podróżowanie ale jednak na trochę innych zasadach. Rok temu kiedy zdecydowałem się na wyjazd do USA rozmawiałem z ambasadorką Camp Leaders i zapytałem ją na co powinienem się zdecydować Camp czy jednak Wat.
Dziewczyna powiedziała mi wtedy, że jeśli wybiorę się na standardowy wyjazd W&T to na camp nigdy się nie zdecyduje. I właśnie dlatego wybrałem Camp jako pierwszy wyjazd. Może się to wydawać głupie no ale już taki dziwny jestem. Nie podam nazwy campu na którym pracowałem ale mogę powiedzieć, że gdy wróciłem do Polski byłem bardzo zadowolony z samego wyjazdu ponieważ poznałem tam niesamowitych ludzi i to nie tylko z całego świata ale również ludzi z Polski! ;) Praca na campie nie była specjalnie przyjemna szczególnie dla ekipy która robiła na kuchni. Pracowaliśmy czasem po 10-12 godzin dziennie, a ja jako osoba która robiła jako kierowca i pracownik magazynu pracowałem i po 14 dni pod rząd od 8 do 20 lub 22. No bywało, że miał człowiek dość bo nie po to pojechałem do Stanów by pracować dzień i noc plus do tego wszystkiego robiłem to za jakieś 300 dolców wypłaty która wpadała co 2 tygodnie... Trafiłem na Camp Chrześcijański i już na samym początku zostało oznajmione, że jeśli chłopak i dziewczyna zostaną złapani w jednym pokoju podczas słodkich snów. Nawet mogą być 20 metrów od Siebie w ubraniu itd. ale jeśli śpią w tym pokoju bo np. było późno i oglądali film, a następnie przez przypadek zasnęli to automatycznie dostają zwolnienie z pracy ;> Nie wolno nam było opuszczać terenu campu bez wpisania się na listę. Jak już opuściliśmy camp to każdy musiał wrócić przed 22 i wpisać się ponownie na listę. A jeśli ktoś nie wrócił bo np. następny dzień miał wolny to w takim wypadku trzeba było o tym fakcie kogoś wyżej od nas poinformować i dać znać gdzie będziemy i gdzie dokładnie mamy w planach spać(wymóg był taki by spać w hotelu). I tak uważam, że wyjazd był super (tak w zasadzie z racji tej drugiej części travel która była po pracy) i wiele mnie nauczył ale... 

No właśnie... W tym roku poleciałem do Stanów z biurem The Best Way. Polecam biuro ponieważ dziewczyny które tam pracują POPROWADZĄ was za rączkę. Byłem przekonany, że z racji tego iż wybieram się na typowy program W&T to jednak procedura aplikacji będzie bardziej wymagająca i trudna. I może tak jest ale tutaj znowu muszę pochwalić TBW. Oni na prawdę zrobią praktycznie wszystko za was. W tym roku pracowałem w Parku Narodowym Yosemite. Różnica była ogromna ponieważ w Parku nie obowiązywały nas żadne zasady. Każdy mógł robić co chce gdzie chce i kiedy chce (pod warunkiem, że posiadał dzień wolny lub był po pracy ;) ) Zarobki były o wiele lepsze, a jeśli chodzi o ludzi... Hmm ludzi byli tak samo super jak Ci których poznałem na Campie. I szybko uświadomiłem sobie, że gdybym faktycznie za pierwszym razem wyjechał na WaT to na Campie nigdy bym się nie znalazł. Pracowałem jako Busser w restauracji nie po 12 godzin jak w zeszłym roku. Najczęściej po 8 lub 5-6 godzin dziennie (1 lub 2 dni wolne w tygodniu) tygodniowo średnio myślę, że pracowałem 44 godziny. Praca była dla mnie na tyle przyjemna, że brałem wszystkie możliwe nadgodziny i chyba po raz pierwszy w życiu przychodziłem do pracy bo na prawdę chciałem pracować i sprawiała mi ta praca przyjemność. A po pracy każdy robił to co lubi robić albo wycieczki po Parku albo na domówkę pograć w Beer Ponga.

Post napisał Michał Talecki za co dziękuję ;)




Ps. Jeśli chcecie poczytać jeszcze coś o campie to zapraszam do poprzedniego postu TUTAJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz